Kiedyś dobrze strzeżony, zasieki, drut kolczasty. Dziś zniszczony i „publicznie dostępny”!? Mowa o byłych Zakładach Tworzyw Sztucznych „Pronit” a raczej o jego ogrodzeniu. Teraz są to tylko pozostałości po fabryce prochu, materiałów wybuchowych, tworzyw sztucznych czy choćby płyt winylowych.
Po likwidacji części ogrodzenia oddzielającego zakład od ulicy Fabrycznej, dostęp do niegdyś pilnie strzeżonego terenu stał się banalnie prosty. Wycięte duże odcinki ogrodzenia, pozdejmowany drut kolczasty, wyjeżdżone drogi prowadzące „bokiem” na wydziały zakładu. - Kiedyś łatano to ogrodzenie. Na nic jednak zdały się te zabiegi ponieważ następnego dnia było to samo, porwana siatka lub całkiem wycięta – mówi jeden z pracowników prywatnej firmy znajdującej się na terenie Pronitu.
300 metrów i 30 dziur
Sprawdziliśmy ile „dziur” znajduje się na 300 metrowym odcinku ogrodzenia znajdującego się wzdłuż ulicy Fabrycznej. Jest ich blisko 30 o ile można mówić, że pozostałości zwisającego smutnie drutu kolczastego to nadal ogrodzenie. Wjazd samochodem na teren zakładu to żaden problem. Chociaż wykonano rozkopy by uniemożliwić przejazd to „znawcy tematu” twierdzą, że wypełnienie ich przykładowo zwykłym gruzem to kwestia kilku minut.
Idą po złom
W czasie naszych oględzin ogrodzenia zostaliśmy zaczepieni przez kilku mężczyzn, którzy nie kryli zdziwienia, że dopiero teraz nasza redakcja zainteresowała się tym tematem. Twierdzili, że przez te dziury mieszkańcy okolic skracają sobie drogę do miasta a co „sprytniejsi” wybierają się po złom lub zbierają drewno na opał.
To były czasy...
Do końca istnienia Pronitu ochronę nad obiektem sprawowała „Straż Przemysłowa”. Dbała głównie o zabezpieczenie całego terenu zakładu. Dzień i noc patrolując w tzw. „pasach” by nikt niepowołany nie dostał się na ten teren. Po upadku zakładu i rozwiązaniu własnej ochrony, to zadanie zostało zlecone firmom prywatnym. One jednak mają za zadanie ochronę głównych obiektów zakładu a nie jego całego terenu.
Ten teren powinien zostać otwarty?!
Mieszkańcy okolicznych miejscowości Wincentowa, Tadeuszowa, Maryna już dawno są zainteresowani otwarciem bram zakładu.
- Gdyby władze Pionek zdecydowały o otwarciu terenu Pronitu to do miasta mielibyśmy kilka minut drogi. Tak to trzeba objechać go praktycznie dookoła - mówi mieszkanka Wincentowa, Pani Ania. - Teraz również się chodzi „przez Pronit” lecz narażamy się spotkanie z ochroną - dodała.
Kolejny nasz rozmówca Pan Adam z Tadeuszowa stwierdził, że od czasu zamknięcia zakładu skraca sobie drogę do Pionek wykorzystując powstałe „możliwości”. - Od kilku lat jeżdżę przez zakład do Pionek. Do tej pory tylko raz natknąłem się na ochronę. Nie było to zbyt miłe spotkanie, ale nadal tamtędy jeżdżę ponieważ jest po prostu bliżej.
Zdaniem mieszkańców okolicznych miejscowości problemu rozpadającego się ogrodzenia na tą chwilę żadna władza nie rozwiąże. Nie zatrudni również kilkudziesięciu ochroniarzy do patrolowania terenu. Z iskierką nadzieji czekają więc na otwarcie łatwiejszej drogi do miasta Pionki. Czy tak się stanie? Czas pokaże.
![]() |
![]() |