Po przeczytaniu artykułu w Waszej Gazecie pt.:"Mieszkańcy nie chcą obcokrajowców" doznałam szoku, jak ludzie mogą być tak podli, przecież prawie wszyscy u nich kupują, nawet Ci "solidni kupcy".
Kupują u Nich a potem sprzedają u siebie 2, 3 a nawet 4 razy drożej, mają dużo tych samych rzeczy u siebie.
Mieszkańcy tych ulic skarżą się na hałas we wtorki i w piątki, kiedy odbywa się targ, a co z mieszkańcami ulic na których usytuowane są piwiarnie? Albo nawet i bloki gdzie vis a vis jest piwiarnia? Z chęcią bym się zamieniła z takim mieszkańcem na mieszkanie. U Nas jest jeszcze ciekawiej: burdy, bójki, tłuczenie butelek o mur, o słownictwie to już nawet nie wspomnę. Czy ktoś pomyślał o Nas jako o mieszkańcach jakie sąsiedztwo Nam funduje? Przecież w Pionkach to co krok to piwiarnia. Czy nikomu to nie przeszkadza? Czy Nasza młodzież tam ma spędzać wolny czas?
Mieszkańcy ulic przy tzw. "Złotych tarasach" - skarżą się, że obcokrajowcy tam handlujący zostawiają po sobie bałagan, zgoda, ale chyba są jakieś służby porządkowe, które to posprzątają? A może tak przeszli by się po południu w sobotę na ul. Zwycięstwa i zobaczyli jaki porządek po sobie zostawiają Nasi rodzimi handlujący, że nie wspomnę o tym ile po sobotnim targu przybywa bezpańskich psów. Sama osobiście widziałam, jak pewien pan skończywszy sprzedawać załadował skrzynki na samochód, obejrzał się i wyrzucił z samochodu 2 szczeniaki, po czym odjechał. Żałuję tylko, że nie miałam przy sobie kartki ani długopisu, żeby zapisać numer samochodu.
Wszyscy wiemy jakie bezrobocie panuje w Pionkach, ludzie nie mają pieniędzy a u Nich możemy zaopatrzyć się w potrzebne rzeczy za parę groszy. Swego czasu był też bój o tzw. "ciucholandy". Też chcieli je likwidować, nikt nie pomyśli o tych biedniejszych ludziach. Z czego mają żyć? Za co się ubrać? Naszych kupców po prostu kole w oczy, że na "Złotych tarasach" ruch a u Nich przestój, ale bądźmy uczciwi, na "Tarasach" kupię bluzkę za 10zł, za którą u Naszych musiałabym dać 40, 50zł. Przecież wiadomo, że każdy idzie tam gdzie taniej. Nasi tacy niby uczciwi, twierdzą, że płacą składki, podatki. Tak, ale też zatrudniają na "czarno" za marne grosze, ale jak ktoś nie ma za co żyć to idzie i na taki układ. Są sklepiki, gdzie mąż z żoną prowadzą sklep, po roku mąż zwalnia żonę, która dalej sprzedaje w tym sklepie. Ale jednocześnie bierze zasiłek dla bezrobotnych przez rok. Następnie po roku znowu mąż ją zatrudnia. Pytam się, czy to jest uczciwe wobec państwa? A są takie sklepiki, jakoś nikt się tym nie zainteresował, a szkoda bo może dostaliby jeszcze zasiłek z Opieki Społecznej skoro tak im źle interes idzie, że co jakiś czas musi zwalniać żonę, żeby poszła na zasiłek.
Najlepiej by było jakby każdy pilnował siebie i dał spokojnie żyć i pracować drugim, ale u Nas jest ostatnio moda da wygryzanie jeden drugiego. Tylko szkoda, że sam sobie nie zada pytania "Czy ja jestem uczciwy?". Ktoś może mi zarzuci, że swoich obrzucam błotem, a tamtych chwalę, nie, po prostu patrzę i myślę realnie. Żyjemy z jednej pensji męża. Dzieci w wieku szkolnym, wiadomo co to znaczy. Bez przerwy zmieniają książki, bez przerwy jakieś składki. Nawet w Waszej Gazecie jest o tym artykuł, że to wszystko jest dobrowolne (komitet rodzicielski, itd.), ale wszyscy wiemy, że to nieprawda. Jeśli się nie zapłaci, dziecko jest szantażowane, że nie dostanie świadectwa itp.. Przychodzi z płaczem do domu bo oczywiście Pani Nauczycielka musiała to powiedzieć przy całej klasie, a dziecku jest przykro i wstyd, że go na to nie stać. Choćby teraz w "Technikum Czerwonym" - składka "cegiełka" - 10zł na zakup (zmianę) sztandaru szkoły, a co Nas to obchodzi? My mamy płacić, bo im się chce co jakiś czas sztandar zmieniać, a do czego Nam to potrzebne? To może ja też (no i reszta rodziców) wydrukujemy cegiełki i będziemy sprzedawać, bo przydałby się np. remont w domu, wymiana starego piecyka gazowego, który stwarza niebezpieczeństwo.
A to bez przerwy jakieś testy, za które my musimy płacić to 5zł, to 7zł, jakby nie można było zrobić po staremu, tzn. wyjąć kartki i napisać sprawdzian. Ale nie, to są tzw. testy. Ale pytam się, jak można tym sprawdzić wiedzę danego ucznia? Jeśli np. ktoś ma szczęście, to podkreśli właściwe odpowiedzi w tym teście, bo na tym to polega, że jest pytanie i np. 3 możliwe odpowiedzi i trzeba podkreślić właściwą. Może ktoś by się zainteresował też tym problemem czy rodziców stać na te ciągłe składki (niektóre bzdurne), przecież rzekomo szkolnictwo w Polsce jest bezpłatne. A bądźmy szczerzy mydło i papier toaletowy pojawia się w szkołach wówczas, gdy dostaną cynk, że jedzie Sanepid. A później wszystko jest z powrotem zabierane i czeka w woreczkach do następnej wizyty.
Z poważaniem Stała Czytelniczka
Skontaktuj się z autorem tekstu: MW |