Po przyjeździe do Pionek noszony był niemal na rękach, a na dworzec kolejowy Pionki Główne odprowadzał go tłum rozentuzjazmowanych ludzi. To był maj roku 1937. Do Pionek przyjechał wtedy wybitny polski sportowiec, złoty medalista Igrzysk Olimpijskich Los Angeles 1932 w biegu na 10 kilometrów. Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą o kogo chodzi, podpowiadamy - Janusz Kusociński.
Wizyty czołowych polskich sportowców w przedwojennych Pionkach nie były niczym dziwnym. Rosnący w siłę, razem z Państwową Wytwórnią Prochu, Klub Sportowy Proch, dbał o rozwój poszczególnych sekcji, a przede wszystkim o promocję czołowych dyscyplin sportowych. Dlatego swoje oczy zwracano w kierunku najlepszych.
NAUKA OD NAJLEPSZYCH
Na kortach tenisowych gry uczyli tenisiści AZS Warszawa i Legii Warszawa. Hokeiści na lodzie rywalizowali z Polonią Warszawa. Piłkarze też grali z Polonią i Warszawianką. Każdy ze stołecznych klubów to były dziesiątki wybitnych ludzi sportu międzywojennej Polski.
Lekkoatleci Klubu Sportowego Proch na stadionie w Pionkach - rok 1934. Zdjęcie ze zbiorów Krzysztofa Skulskiego
Przenieśmy się w czasie do maja 1937 roku. Do Pionek na "propagandowe zawody" lekkoatletyczne przyjechali czołowi zawodnicy Klubu Sportowego Warszawianka. Wszystkie oczy były zwrócone na jednego człowieka, Janusza Kusocińskiego.
Popularny "Kusy" był nie tylko najpopularniejszym sportowcem międzywojennej Polski. Był złotym medalistą Igrzysk Olimpijskich Los Angeles 1932 w biegu na 10 km i srebrny medalistą pierwszych Mistrzostw Europy Turyn 1934 w biegu na 5 km. Wszędzie gdzie przyjeżdżał, witany był i żegnany niemalże jak bohater. Nie inaczej było w Pionkach. Po skończonych zawodach, otoczony wianuszkiem fanów, odprowadzony został na dworzec kolejowy Pionki Główne.
WYJĄTKOWE ZAWODY
Występ Kusocińskiego na bieżni stadionu w Pionkach ma swoją ciekawostkę. To był pierwszy start mistrza olimpijskiego po kontuzji kolana. "Kusy" startował na dystansie 5 km.
"Warszawianka chcąc umożliwić Kusocińskiemu uzyskanie lepszego wyniku, wystawiła do tego biegu trzech innych swoich zawodników: Mariana Bromę, Jana Marynowskiego i Stanisława Cybulskiego. Okazało się, że nie byli oni równorzędnymi przeciwnikami. Mistrz olimpijski zbytnio się nie wysilał. Biegł on równym, miarowym krokiem w spokojnym tempie. Skończył bieg zupełnie niezmęczony i świeży." - relacjonowały bieg ogólnopolskie gazety.
Czas zwycięscy to 15 minut 55 sekund 05 setnych. Drugiego na mecie Bromę wyprzedził o 20 sekund.
SPORTOWI GIGANCI
Janusz Kusociński nie był jedyną sławą, którą w maju 1937 roku mogli podziwiać mieszkańcy Pionek. Na stadionie przy obecnej ul. Sportowej rywalizowali też tak znani wówczas lekkoatleci, jak: Witold Gerutto (kilkunastokrotny mistrz Polski, wicemistrz Europy w dziesięcioboju, w 1938 roku uznany najlepszym lekkoatletą Polski) czy Tadeusz Hanke (wszechstronny zawodnik, wielokrotny mistrz Polski w różnych konkurencjach).
Janusz Kusociński podczas zawodów w Pionkach - maj 1937. Na środku koszulki charakterystyczny herb Warszawianki. Zdjęcie ze zbiorów Mariana Wiktorowskiego
Lekkoatleci Prochu na tle zawodników Warszawianki odgrywali role drugoplanowe, ale również brali udział w zawodach i bili swoje "małe rekordy". W tym gronie byli: Aleksander Bordziłowski (trener i założyciel sekcji lekkoatletycznej), Stanisława Wróblewska, Ignacy Pisarski, Stanisław Włodarczyk, czy Zbigniew Wrocławski (profesor, Honorowy Obywatel Miasta Pionki).
Tutaj nie chodziło o wynik. Chodziło o start przy boku kogoś takiego, jak Kusociński. Przekładając to na język współczesny, to coś jak dla fanów futbolu gra w jednym zespole z Messim, czy Robertem Lewandowskim.
- Gerutto był bezkonkurencyjny w skoku wzwyż. Wysoki, pięknie zbudowany i umięśniony. Wzbudzał sensację swoim występem. W skoku wzwyż startowałem poza konkursem – wynik 175 cm. Spotkałem się z pochwałą Gerutty, "To było doskonałe, prawie przeskoczyłeś siebie, ale jesteś za krótki na skoki wzwyż. Biegaj" – tak po latach wspominał wspólne zawody z Kusocińskim, profesor Wrocławski.
JEDEN BIEGACZ LEPSZY OD SZTAFETY
Powróćmy na koniec do Janusza Kusocińskiego, bo w Pionkach dokonał rzeczy niebywałej. W biegu na 10 kilometrów okazał się lepszy niż sztafeta sportowców Prochu 25x400 metrów! Dzisiaj to wprost trudne do wyobrażenia, żeby jeden człowiek na takim dystansie przybiegł do mety szybciej niż 25 zmieniających się, co 400 metrów ludzi! "Kusy" wygrał z przewagą około 50 metrów, a w pewnym momencie nawet zdublował biegaczy z Pionek. Takiego wydarzenia po prostu nie można było zapomnieć.
Janusz Kusociński nie był jedynym znanym sportowcem, który startował w Pionkach w okresie międzywojennym. Kilka ciekawych historii mamy jeszcze w zanadrzu. Obiecujemy, że będziemy je stopniowo udostępniać czytelnikom Pionki24. Zapraszamy! Już wkrótce historia meczu, w którym rywalem piłkarzy Prochu byli reprezentanci Polski, a samo spotkanie miało sensacyjny przebieg.
Pisząc powyższy artykuł opierałem się na archiwalnych materiałach sportowych, książce "Historia Klubu Sportowego Proch Pionki" i wspomnieniach przedwojennych sportowców, które opracował Pan Zdzisław Ruba.
Skontaktuj się z autorem tekstu: JaW |