Szwecja, Dania i największe polskie porty. Wszędzie tam był podczas swojego tegorocznego rejsu amator żeglarstwa z Pionek, Andrzej Krupiński. W sumie przepłynął samotnie prawie 1500 mil morskich, czyli ponad 2700 kilometrów.
Podzielił się z nami zdjęciami i wrażeniami ze swojej ostatniej wyprawy. Swój jacht nazwał tak, jak rodzinne miasto.
- Polski Rejestr Jachtów Polskiego Związku Żeglarskiego zatwierdził nazwę i tak zostałem posiadaczem jachtu „Pionki”, na którym żegluję od 2008 roku – opowiada pan Andrzej.
Kilka miesięcy temu na łamach Pionki24 przybliżyliśmy postać amatora żeglarstwa z Pionek, pana Andrzeja Krupińskiego. Nasz artykuł spotkał się z pozytywnym odzewem. Dlatego wracamy do tematu i przedstawiamy relację z tegorocznego rejsu, który rozpoczął się i zakończył w Narodowym Centrum Żeglarstwa w Górkach Zachodnich (dzielnica Gdańska).
Pan Andrzej, jak sam przyznaje, pasjonuje się żeglarstwem od lat szkolnych. Jego przygoda z jachtingiem rozpoczęła się nad Stawem Górnym w Pionkach. Stąd były wyjazdy na dalsze rejsy śródlądowe i później morskie.
- Kiedy wreszcie mogłem kupić własny jacht i przyszła kolej na nadanie mu nazwy, nie było alternatywy dla nazwy rodzinnego miasta Pionki. Wiele osób pytało mnie, co oznacza nazwa jachtu, kilka spotkanych osób miało jakieś związki z Pionkami lub mieszka w pobliżu – opowiada pan Andrzej.
POCZĄTEK W GDAŃSKU
Tegoroczny rejs rozpoczął się i zakończył w Narodowym Centrum Żeglarstwa w Górkach Zachodnich, dzielnicy Gdańska. Potem były polskie porty: Gdynia, Hel, Władysławowo i Darłowo oraz Ystad i Falsterbo w Szwecji, Kopenhaga, Helsingor i Vedbae w Danii.
WOJENNE UMOCNIENIA I ZAMEK MAKBETA
- Podczas rejsu zwiedziłem wiele nowych i ciekawych miejsc. Widziałem zamek w Helsingorze, gdzie według Szekspira Hamlet zadawał sobie egzystencjalne pytania czy strefę kanału Falsterbo z licznymi bunkrami i umocnieniami militarnymi. Podziwiałem również most nad Sundem łączący Danię i Szwecję – mówi żeglarz z Pionek.
Kraje Skandynawii to zdaniem pana Andrzeja wymarzone miejsce dla żeglarzy. Porty w Sundzie rozmieszczone są co kilka kilometrów, a w nich setki, jeśli nie tysiące jachtów. Świadczy to o tym, że żeglarstwo w Szwecji i Danii jest powszechne.
SZTORMOWE PRZYGODY
Nie brakowało również niebezpiecznych momentów. Zwłaszcza przy zawirowaniach pogody, które niejednemu żeglarzowi potrafią spłatać psikusa. Z jednej strony porywisty wiatr i sztorm, a z drugiej absolutna cisza i flauta, która sprawiała, że cały dzień jacht stał w bezruchu.
- W Cieśninie Kattegat nie udało mi się wejść do żadnego portu. Już następnego dnia rano przyszedł sztorm, który momentami osiągnął siłę 9 stopni i zmusił mnie po awarii GPS do odwrotu. Poza dwoma odcinkami rejsu, żegluga przebiegała przy ostrym wietrze, na granicy łopotu żagli. Kilka odcinków przebiegało w sztormowych warunkach i jeden dzień flauty w okolicach Bornholmu, gdzie powodu braku wiatru stałem cały dzień – dzieli się wrażeniami Andrzej Krupiński.
Zapraszamy również do obejrzenia galerii zdjęć, którymi podzielił się z nami pan Andrzej Krupiński za co bardzo serdecznie dziękujemy.
Skontaktuj się z autorem tekstu: JaW |