Mieliśmy okazję porozmawiać z mającym siedemnaście lat Tymkiem Cieślikiem z Pionek, który na swoim koncie ma już brązowy medal Mistrzostw Polski Juniorów w kategorii do 91 kilogramów oraz wicemistrzostwo Mazowsza do 81 kg. Na Pucharze Polski kadetów w zeszłym roku także zdobył brąz. Czynnie uczestniczy w Kadrze Mazowsza, a zamiłowanie do sportu z pewnością odziedziczył po swojej mamie Iwonie – wielokrotnej mistrzyni w łyżwiarstwie szybkim. Jak sam mówi przygodę z boksem zaczął dosyć późno. Swoje pierwsze kroki stawiał w Akademii Boksu Rafała Grabowskiego w Pionkach, gdzie wraz z wicemistrzem Polski młodzików Kacprem Machniem uczyli się podstaw boksu.
W listopadzie Tymka czeka Międzynarodowy Puchar Polski. Już teraz życzymy powodzenia i mamy nadzieję, że przywiezie z niego złoty medal. Poniżej możecie zapoznać się z historią Tymka.
Damian Latos: Twoje największe sukcesy podczas jeszcze krótkiej, ale za to bardzo intensywnej sportowej przygody?
Tymek Cieślik: W tym roku zdobyłem brązowy medal na Mistrzostwach Polski Juniorów we Włocławku kategorii do 91 kg, która nie jest moją nominalną kategorią wagową. W tamtym roku na Pucharze Polski Kadetów także udało mi się zdobyć brąz, tyle, że do wagi 81 kg. Jestem także wicemistrzem Mazowsza. Na przestrzeni roku stoczyłem około siedem walk.
DL: Jak to wszystko się zaczęło? Kiedy i dlaczego zacząłeś chodzić na treningi?
TC: Moja przygoda z boksem rozpoczęła się tak, że w 2018 roku poszedłem do Akademii Boksu, którą prowadził Rafał Grabowski. Po roku czasu, gdy Rafał musiał zaprzestać prowadzenia treningów zaproponował mi i dwóm kolegom, abyśmy udali się z nim do klubu RKB Boxing Radom, by zobaczyć, czy będziemy chcieli robić to dalej. Tam trafiłem pod skrzydła dwóch wybitnych trenerów – Adama Jabłońskiego oraz Krzysztofa Burego. Jeden z moich kolegów, niezwykle utalentowany Kacper Machnio, zrobił bardzo duży progres i zdobył już nawet wicemistrzostwo Polski Młodzików.
(Od lewej) Tymek Cieślik, Rafał Grabowski oraz Jakub Bondel.
TC: Gdyby nie Rafał moja przygoda z boksem zapewne już dawno by się skończyła. Nie myślałbym o uczęszczaniu na treningi do Radomia. Do chwili, gdy pojawił się w moim życiu boks znaczną część wolnego czasu spędzałem przy komputerze, grając razem z kolegami. W pewnym momencie stwierdziłem, że należy coś zrobić ze sobą. Wtedy poszedłem na treningi do Rafała, który odpowiednio ukierunkował mnie i Kacpra. Niedługo ruszy ponownie akademia Rafała Grabowskiego, tylko tym razem będzie to Akademia Sportu. Będzie to całkowicie coś nowego. Każdy z pewnością znajdzie tam coś dla siebie. To będzie świetne miejsce, żeby spróbować sportu, który kształtuje nie tylko sylwetkę, ale także charakter.
Akademia Boksu Rafała Grabowskiego w Pionkach. To tutaj między innymi Tymek i Kacper stawiali pierwsze kroki.
DL: Jakie cele postawiłeś sobie na najbliższe lata?
TC: Czas pokaże.Na pewno pierwszym i najważniejszym dla mnie celem jest zdobycie Mistrzostwa Polski Juniorów. Chłopaki, z którymi boksuję trenują czasem od siódmego roku życia, przez co mają blisko dziesięcioletni bokserski staż. U Rafała trenowaliśmy w trzydzieści osób. Nie miał on możliwości podejść do każdego z zawodników indywidualnie. Robiliśmy technikę w parach, w której i tak bardzo dużo się nauczyłem. Bardzo dobrze wspominam ten czas. Jednak jak poszliśmy do klubu to tam zacząłem się wszystkiego uczyć, szkolić najprostsze ciosy.
Tymek Cieślik oraz Kacper Machnio z trenerem kadry narodowej Dariuszem Karpińskim.
DL: Trenujesz kilka razy w tygodniu, czeka już na Ciebie napięty harmonogram zawodów. Jak godzisz treningi ze szkołą i nauką?
TC: Trenuję pięć razy w tygodniu, w poniedziałek, środę, czwartek, piątek, sobotę. We wtorki i niedziele przeważnie odpoczywam. W środy mam sparingi w klubie i ten wtorek robię sobie luźniejszy, aby troszkę się zregenerować. Cykl treningowy oczywiście zmienia się, gdy przygotowuję się do jakichś większych turniejów. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że mieszkam blisko szkoły. Uczę się w Liceum Ogólnokształcącym imienia Marii Dąbrowskiej w Pionkach. Plan lekcji mam tak ułożony, że treningi mam po zajęciach. Czasami bywa trudno, wstaję o 6, robię poranny rozruch, wychodzę z psem, rozciągam się, toczę walkę z cieniem. Idę do szkoły, po czym wracam do domu na obiad i jadę od razu na trening. Poza treningami w klubie biegam, chodzę na basen, a także ćwiczę na drążku. Myślałem o nauce w Radomiu, ale wtedy byłbym cały czas poza domem, a jednak mam pewne obowiązki. Mam młodszą siostrę, psa. Rodzice pracują, a więc czasem trzeba się zajmować domem. Nauczyciele w mojej szkole są bardzo wyrozumiali, dają mi więcej czasu do nadrobienia zaległości, bardzo mi pomagają.
DL: Trenujesz pod okiem Adama Jabłońskiego i Krzysztofa Burego. Jak oceniasz tą współpracę?
TC: Bardzo dobrze i mam nadzieję, że zostanę pod ich skrzydłem już do końca. To są jedni z najlepszych trenerów w Polsce. Przez rok zrobiłem tak duży progres, że nie sądziłem, że jest to w ogóle możliwe. Po roku czasu i odrobinie szczęścia udało mi się przywieźć kilka medali.
Kacper Machnio i Tymek Cieślik z trenerem Krzysztofem Burym w klubie RKB Boxing.
DL: Zawirowania z wagą. Opowiedz coś o tym
TC: W listopadzie czeka mnie Międzynarodowy Puchar Polski, gdzie znajdą się także zawodnicy zagraniczni. Będę tam walczył w mojej nominalnej kategorii wagowej, czyli do 81 kilogramów. Sprawa z wagą jest o tyle śmieszna, bo ja ważąc 82 kilogramy walczyłem na Mistrzostwach Polski Juniorów w kategorii, w której maksymalna granica wynosi 91 kilogramów. Byłem jednym z największym underdogów na tym turnieju, bo każdy się na mnie patrzył, gdy wchodziłem na wagę myśląc, że boksuję do 81 kilogramów, a ja nie zrobiłem po prostu wagi. Każdy był zszokowany, że taki niski i lżejszy o 10 kilo będzie się bił w tej kategorii. Troszkę się bałem, bo taka różnica to naprawdę dużo. Są kaski i rękawice, ale gdyby się opuściło ręce i zagapiło to jednak każdy cios mógłby wyrządzić szkody.
DL: Jest jakieś szczególne wydarzenie w Twojej karierze, które zapamiętałeś?
TC: Najlepszym uczuciem było bez wątpienia moment, w którym sędzia na Mistrzostwach Polski Juniorów w ćwierćfinale podniósł moją dłoń do góry. Zrobiłem coś w co nie wierzyło dużo osób.
Zdjęcie z trenerem Adamem Jabłońskim podczas Mistrzostw Polski Juniorów we Włocławku.
DL: Gdzie i z kim stoczyłeś Twoim zdaniem swój najtrudniejszy pojedynek?
TC: Dużo miałem ciężkich sparingów na Kadrze Mazowsza z chłopakami, którzy boksują od dziesięciu lat. Czułem przed nimi respekt. Ciągle mnie na coś łapali, było ciężko. Widać było u nich to doświadczenie. Ja się dopiero rozwijam. Ciężką walkę miałem w półfinale na Mistrzostwach Polski Juniorów we Włocławku. Miałem naprawdę trudną walkę, gdzie w pierwszej rundzie poddał mnie trener, bo nie chciał żeby mój przeciwnik zrobił mi krzywdę. Jakub Straszewski, z którym walczyłem jest czterokrotnym Mistrzem Polski, czynnym kadrowiczem od blisko 2 lat, jego waga to 91 kilogramy, gdzie zbijał dwa trzy kilogramy, aby ją osiągnąć. Był za silny fizycznie, za bardzo doświadczony i trener nie chciał żeby stała mi się krzywda. Chwilę boksowałem, ale jednak stres wziął górę, bo czułem przed Jakubem ten respekt. Raz mnie trafił na korpus, trochę mnie przytkało, złapałem podwójną gardę i się skuliłem. Sędzia to dostrzegł i byłem liczony. Gdy miałem stanąć do walk w kategorii do 91 kilogramów głównie tylko trenerzy we mnie wierzyli.
Skontaktuj się z autorem tekstu: DL |