Harcerz, przedwojenny sportowiec, żołnierz podziemia. Przeżył dwa obozy koncentracyjne, ułan w armii Generała Andersa, od którego osobiście otrzymał odznaczenie. To skrócony życiorys tylko jednego człowieka, ale historią swojego życia mógłby obdzielić kilku ludzi. Jerzy Krynicki ma 94 lata i obecnie mieszka przy ulicy Żytniej w Warszawie. To najstarszy żyjący sportowiec Klubu Sportowego Proch Pionki, ale przede wszystkim bardzo ciekawy człowiek. Opowiedział nam o swoich wojennych przeżyciach.
Pan Jerzy urodził się 8 kwietnia 1919 roku w miejscowości Mineralne Wody. To miasto położone obecnie w Rosji, na Kaukazie, tuż przy granicy z Gruzją. Jego rodziców przygnała tam służbowa wojskowa ojca. Potem z całą rodziną wrócił do Warszawy, a kolejnym przystankiem była rosnąca w siłę osada Zagożdżon, czyli dzisiejsze Pionki. To właśnie tam na początku lat 20. zaczęła się budować Państwowa Wytwórnia Prochu. Wacław Krynicki, ojciec Pana Jerzego, znalazł tam pracę i całkiem niezły zarobek.
- Z tego co pamiętam tata zarabiał około 400 złotych. Rower kosztował wtedy około 120 złotych. To były całkiem duże pieniądze, ale nas przecież było w domu czworo rodzeństwa. Zajmowaliśmy cały parter w jednym z budynków przy obecnej ulicy Zakładowej – wspomina po latach Jerzy Krynicki.
Zresztą pamięć ma doskonałą. Nie tylko do nazwisk swoich kolegów, ale również do tych rzeczy, których po prostu nie chce się pamiętać.
- Byliśmy po latach w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Tata bez problemu wskazał barak, w którym przebywał. Psychicznie nie był jednak w stanie wejść do środka – opowiada Pani Izabela, córka Jerzego Krynickiego.
To zdjęcie obiegło wszystkie największe gazety sportowe w Polsce. Hokeiści Prochu Pionki sensacyjnie pokonali 5:3 Polonię Warszawa. Pierwszą bramkę w tym meczu zdobył Jerzy Krynicki (na zdjęciu, drugi z lewej). Fotografia wykonana 13 stycznia 1935 roku na lodowisku przy Kasynie Urzędniczym na ulicy Zakładowej w Pionkach
Do obozu trafił w lipcu 1943 roku po aresztowaniu przez Gestapo za działalność konspiracyjną. Zanim do tego doszło, zanim we wrześniu 1939 roku wybuchła wojna, Jerzy Krynicki był czołowym sportowcem w bardzo prężnie działającym Klubie Sportowym Proch Pionki.
MISTRZ TENISA
Najlepiej radził sobie z rakietą w ręce. Był czołowym tenisistą, a świadectwem jego sukcesów są liczne trofea, które do dzisiaj pielęgnuje.
- W 1936 roku zdobyłem pierwsze miejsce w mistrzostwach tenisowych Częstochowy. Otrzymałem olbrzymi kryształowy puchar od generała Janusza Gąsiorowskiego, który był ówczesnym prezesem Polskiego Związku Lawn Tenisowego. Jako ciekawostkę mogę też dodać, że grałem z Bohdanem Tomaszewskim, znanym komentatorem sportowym – opowiada Pan Jerzy.
Tych tenisowych sukcesów było znacznie więcej. Zwycięstwa w mistrzostwach Radomia, Lublina czy turnieju o Puchar Przechodni Fabryk Uzbrojenia. Do tego dochodziły świetne wyniki w zawodach lekkoatletycznych i dobre mecze w drużynie hokeja na lodzie.
na zdjęciu: mimo upływu ponad 70 lat Jerzy Krynicki nadal olbrzymim sentymentem darzy Klub Sportowy Proch. Nie trzeba było go długo namawiać do zrobienia zdjęcia w biało-zielonym szaliku.
Na swojej sportowej drodze Pan Jerzy spotykał olimpijczyków i znanych w całej Polsce sportowców. Do dzisiaj wspomina, jak po jednych zawodach w Pionkach, w których zresztą uczestniczył, odprowadzał na dworzec kolejowy Janusza Kusocińskiego. To złoty medalista olimpijski z Los Angeles w biegu na 10 kilometrów.
- Udało mi się też strzelić pierwszą bramkę w towarzyskim meczu hokeja na lodzie z Polonią Warszawa. Graliśmy na lodowisku przy dawnym Kasynie Urzędniczym – wtrąca Pan Jurek.
Spotkanie zakończyło się zwycięstwem Prochu 5:3 i była to olbrzymia sensacja. Najlepszym tego dowodem jest fakt, że zdjęcia hokeistów z Pionek obiegły największe wówczas sportowe gazety w kraju.
- W rewanżu przegraliśmy, bo zabrakło pierwszego bramkarza Zygmunta Białkowskiego. Matka uznała, że należy się uczyć, a nie jechać do Warszawy – przyznaje z rozbawieniem.
Pan Jerzy nauki nie zaniedbywał. Najpierw ukończył w Pionkach Szkołę Powszechną, a potem Gimnazjum im. Tadeusza Chałubińskiego i Średnią Szkołę Chemiczną w Radomiu. Sportowe i zawodowe plany jego i setek tysięcy młodych ludzi w całej Polsce brutalnie przerwał wrzesień 1939 roku i atak Niemiec hitlerowskich na Polskę.
W KONSPIRACJI
Na początku 1940 roku Krynicki wstąpił w szeregi Związku Walki Zbrojnej. Został członkiem oddziału Jerzego Dąbkowskiego pseudonim „Longin”. Tego samego, który w lutym 1944 roku dowodził akcją odbicia jednego z partyzantów z wartowni Wytwórni Prochu. Do dzisiejszego dnia te wydarzenia są wspominane przez inscenizacje historyczne w wykonaniu harcerzy. W tej akcji Pan Jerzy udziału nie wziął. Wtedy przebywał już w obozie koncentracyjnym. To wydarzenia, o których chciałby jak najmniej pamiętać i mówić.
- Zostałem aresztowany w lipcu 1943 roku po wsypie i wielkiej obławie na działaczy podziemia. Aresztowano wtedy około 50 osób, w tym moją młodszą siostrę. Niemcy mieli już gotowe listy osób moich kolegów i działaczy ruchu oporu – opowiada.
Wszyscy zostali umieszczeni w hotelu dla kawalerów "Lampart", gdzie obecnie znajduje się Urząd Miasta. Były brutalne przesłuchania, były tortury. Stamtąd aresztanci trafili na ulicę Kościuszki w Radomiu, do siedziby Gestapo. W bardzo szybkim czasie zostali wsadzeni do wagonów towarowych i skierowani do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu.
na zdjęciu: wśród wielu odznaczeń, które otrzymał Jerzy Krynicki jest też Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Polonia Restituta to drugie najwyższe polskie państwowe odznaczenie cywilne.
- Ręce z tyłu mieliśmy powiązane drutami. Jechaliśmy prawie cały dzień w nieludzkich warunkach, bez jedzenia i picia – wspomina Jerzy Krynicki.
KOSZMAR OBOZÓW
W listopadzie 1943 roku Pan Jerzy z Oświęcimia został przewieziony do obozu w austriackim Mauthausen. Po wielogodzinnej procedurze przyjęcia, więźniów z Oświęcimia umieszczono w podobozie Gusen. Pomimo narastającego zimna więźniowie nie otrzymali żadnych ubrań, aż do 23 grudnia 1943 roku. W opracowaniach historycznych można przeczytać, że Mauthausen i Gusen były niemieckimi nazistowskimi obozami koncentracyjnymi najcięższej kategorii. Tysiące osób umierało z wycieńczenia i zachorowań. Komora gazowa prowadziła swą morderczą funkcję do 28 kwietnia 1945, a krematorium nie nadążało ze spalaniem zwłok. Panu Jerzemu udało się przetrwać to piekło.
Do dzisiaj w pamięci ma jedną datę. 5 maja 1945 rok godzina 17:00. Oswobodzenie z obozu przez żołnierzy 3. Armii Amerykańskiej. Wolność nie oznaczała szybkiego powrotu do Polski.
ODZNAKA OD GENERAŁA
- Tych zdrowszych i mających siły od razu przewieziono do Włoch. Ja też znalazłem się w tej grupie. Takie to było wyzwolenie. Trafiłem do 2. Korpusu Polskiego i byłem ułanem w 1. Pułku Ułanów Krechowieckich – opowiada Pan Jerzy.
To właśnie we Włoszech spotkał generała Władysława Andersa, z którego rąk osobiście otrzymał odznakę.
Legitymację i odznakę 2. Korpusu Polskiego, Jerzy Krynicki otrzymał osobiście od generała Władysława Andersa
Z Włoch w 1946 roku trafił do Wielkiej Brytanii. W marcu 1947 roku został wyróżniony Brytyjskim Medalem Wojny, a po rozformowaniu w tym samym roku 2. Korpusu Polskiego, Jerzy Krynicki przed świętami Bożego Narodzenia mógł wreszcie wrócić do kraju.
Po wojnie mieszkał w Brzegu, Wrocławiu, Łodzi i Warszawie. Pracował w zakładach garbarskich, skórzanych i w Ministerstwie Przemysłu Lekkiego. W 1981 roku przeszedł na emeryturę. Obecnie mieszka w wieżowcu przy ulicy Żytniej w Warszawie. Ma 94 lata i jak na swój wiek cieszy się dobrym zdrowiem.
Za pomoc w opracowaniu materiałów do niniejszej publikacji dziękuje Panu Zdzisławowi Rubie.
Skontaktuj się z autorem tekstu: JaW |
VIP | Piękny życiorys.Wielki szacunek.Zdrowia życzę panu Jerzemu.Już takich ludzi coraz mniej,niestety.Świat zwariował. 06-05-2013, 16:04:46 0 0 odpowiedz |
Nowicjusz | @tola - co ty piszesz ? świat zwariowal bo ludzie nie siedzą w obozach czy nie walczą na wojnie ?? Swiat raczej znormalniał. 06-05-2013, 20:43:33 0 0 odpowiedz |
Przekroczenia setki! I życia w jak najlepszym zdrowiu najdłużej jak się da! Niech Pana osoba będzie autorytetem dla młodego pokolenia.Ogromny szacuek za cierpienie jakiego Pan doznał. Myślę,że jednak miłe chwile zwyciężą w Pana pamięci i to one zostaną przesłaniem dla przyszłych pokoleń. Wszystkiego najlepszego! 06-05-2013, 23:24:19 0 0 odpowiedz |
VIP | Myślałam o wartościach które już są rzadkością:honor,patriotyzm,altruizm...Wojny toczą się cały czas.Świat znormalniał?Zniszczone środowisko,wojny,przeludnienie,terroryzm..??Chichot historii,ci którzy wywołali II wojnę i mordowali żyją w dobrobycie smakując życie.Jak żyje polski emeryt chyba wiesz?! 07-05-2013, 10:23:48 0 0 odpowiedz |