Radosław Białek przez wiele lat pracował w pionkowskiej zawodowej straży pożarnej. Oprócz swoich obowiązków w zawodowej straży, pracował na pół etatu jako kierowca Ochotniczej Straży Pożarnej w Suchej. Pensję płacił mu Urząd Gminy w Pionkach.

NIEDOBÓR PALIWA

Strażak stracił to zajęcie, a gmina wystąpiła do sądu o zasądzenie od byłego już kierowcy 973 złotych wraz z odsetkami. Takie pieniądze miał zapłacić z tytułu niedoborów paliwa w samochodzie gaśniczym. Sąd Rejonowy w Radomiu oddalił jednak pozew.

Strażak podnosił w sądzie, że przy przekazywaniu mienia nie sporządzono jakiejkolwiek inwentaryzacji, co uniemożliwiło uwidocznienie stanu wyjściowego paliwa. Sąd zauważył natomiast, że dostęp do samochodów oprócz Radosława Białka mieli również inni strażacy. Sąd uznał też, że wbrew zeznaniom świadków, Andrzeja K. i Barbary Ś., pracowników Urzędu Gminy Pionki, 20 marca 2012 roku nie zostały przekazane pozwanemu klucze do budynków OSP w Suchej.

BYŁY FAŁSZYWE ZEZNANIA?

Strażak złożył w tej sprawie doniesienie do prokuratury, a ta wszczęła śledztwo w sprawie podejrzenia składania fałszywych zeznań przed sądem.

- Nie byłem wówczas w sądzie, nie wiem co zeznawali pracownicy. Nie ma więc żadnych podstaw, aby wszczynać wobec nich jakiekolwiek postępowanie dyscyplinarne – powiedział nam Mirosław Ziółek, wójt gminy Pionki.

WÓJT TEŻ OSKARŻANY

Sam wójt został teraz oskarżony przez Radosława Białka o przekroczenie kompetencji urzędniczych, działanie na szkodę mieszkańców oraz poświadczenie nieprawdy przez funkcjonariusza publicznego. Strażakowi, po tym jak pozbawiono go funkcji kierowcy, powierzono wykonywanie obowiązków kierowcy samochodu służbowego.

– W gminie Pionki nie było wolnego pojazdu służbowego bez przydzielonego kierowcy. Mimo gotowości do podjęcia pracy, nie byłem w stanie jej wykonywać z powodu braku wolnego pojazdu – przekonuje Radosław Białek.

"POZORNE" STANOWISKO

Państwowa Inspekcja Pracy ustaliła, że w Urzędzie Gminy w Pionkach nie zatrudniano pracowników jedynie na etacie "kierowca", ale na stanowisku "kierowca - konserwator", zaś służbowy samochód obsługiwany był przez innego pracownika. Strażakowi nie powierzono pieczy nad samochodem i doszło do "pozorności" jego przeniesienia na stanowisko "kierowcy samochodu służbowego".

- Strażacy z Suchej nie chcieli współpracować z tym panem, zatrudniliśmy więc na ich życzenie innego kierowcę wozu strażackiego. Samochód służbowy używany do prowadzenia prac konserwacyjnych mieliśmy w gminie, ale Radosław Białek był najpierw na długim zwolnieniu lekarskim, a potem nie przychodził do pracy. Jak więc miał pełnić funkcję kierowcy? – broni się wójt Mirosław Ziółek.

/Janusz PETZ/